Polityka kryzysu migracyjnego w Polsce

Tym razem będzie nietypowo, ponieważ piszę o swojej własnej książce pt. The Everyday Politics of Migration Crisis in Poland. Between Nationalism, Fear and Empathy, która ukazała się właśnie w wydawnictwie Palgrave Macmillan. Nie mam zamiaru recenzować sam siebie. Spróbuję natomiast przybliżyć główne tezy książki, żeby potencjalny czytelnik mniej więcej wiedział czego się po niej spodziewać. Może post skłoni kogoś do sięgnięcia po książkę, a może wręcz przeciwnie odwiedzie od tego zamiaru i dzięki temu zaoszczędzi nieco czasu i pieniędzy, bo praca niestety do tanich nie należy (chociaż paskudni rosyjscy piraci w imię chorej idei otwartej nauki już zadbali, by każdy miał do niej wolny dostęp). Siłą rzeczy obraz książki w krótkiej notce mogę zarysować jedynie bardzo grubą kreską, nie wchodząc w szczegóły i niuanse mojej argumentacji, ani nie pokazując jak wiele zawdzięczam studiom innych badaczy (zainteresowanych odsyłam do wstępu, a także do spisu literatury w książce).

pal k
Moje studium ma charakter jakościowy: nie odwołuje się do analiz opartych na losowej próbie, które można uogólnić na całe polskie społeczeństwo. Chociaż próba jak na badania ilościowe jest duża (pierwotne plany zakładały przeprowadzenie kilku studiów przypadku), to ze względu na nielosowy dobór nie ma charakteru reprezentatywnego. Zwolennicy badań ilościowych mogą książkę potraktować jako materiał przydatny do formułowania hipotez, które następnie dają się testować za pomocą metod kwantytawnych. Jednak przyjmuję, podobnie jak wielu innych badaczy, że analizy jakościowe mają samoistną wartość: dają bowiem głęboki wgląd w to, jak sami badani interpretują rzeczywistość społeczną. Upraszczając można powiedzieć, że o ile badania ilościowe sprowadzają zachowania (czy sposób myślenia) do relacji kilku wyrażonych w postaci liczbowej zmiennych, o tyle badania jakościowe oferują bogaty w detale opis tego, jak sami ludzie nadają sens swoim zachowaniom i otaczającemu ich światu.

Odwołując się do wywiadów częściowo ustrukturyzowanych moja książka ma na celu analizę jak ludzie w Polsce nadawali sens kryzysowi migracyjnemu. Uznałem jednak, że trudno rozpatrywać tę kwestię abstrahując od szerszego kontekstu, a więc od samego kryzysu migracyjnego i dyskursu politycznego i medialnego. Rekonstruując ten kontekst w książce argumentuję, że nie było żadnego kryzysu migracyjnego, mieliśmy natomiast do czynienia z kryzysem ochrony praw uchodźców. Do tego kryzysu ochrony praw uchodźców przyczyniła się sama UE swoją mało zdecydowanymi i niespójnymi działaniami. Wbrew obiegowym opiniom polityka unijna wcale nie polegała na otwarciu drzwi na uchodźców i migrantów. Przeciwnie, od kilkudziesięciu lat UE prowadzi działania, których istotę dobrze ujmuje określenie „twierdza Europa” (fortress Europe). Przejawem tej polityki jest na przykład outsourcing i offshoring kontroli granicznej, a także blokowanie uchodźcom możliwości legalnego wjazdu do EU, co wpycha ich w ręce przemytników oferujących nielegalną i niebezpieczną podróż przez Morze Śródziemne (obecnie to najbardziej śmiertelna granica na świecie). W odpowiedzi na tzw. kryzys migracyjny UE, o czym z dumą mówił Donald Tusk, zacieśniła również współpracę z autorytarnymi krajami takimi jak na przykład Turcja czy Libia, które łamią prawa człowieka.

Jednak równocześnie UE zaproponowała program relokacji tych uchodźców, którzy w Europie już się znaleźli, aby odciążyć przede wszystkim Grecję i Włochy. Wbrew obecnej retoryce PiS nie było początkowo większych różnić między dwoma największymi polskim partiami. Rząd Ewy Kopacz z ociąganiem i niechęcią zgodził się na jednorazową relokację. PiS natomiast sugerował, że będzie respektować zobowiązania poprzedniego rządu. Z czasem retoryka PiS uległa radykalizacji: w książce pokazuję jak ta partia ewokowała antyislamskie (mające znamiona kulturowego rasizmu, a niekiedy biologicznego) oraz antyniemieckie wątki w celu mobilizacji poparcia i konsolidacji swojej władzy. Szczególnie zadowolony z tych analiz powinien być minister Jarosław Gowin. Nie tylko przybliżam światu sytuację w Polsce, ale również wspominam o nim samym: jak dzielnie własną piersią chciał bronić polskie niemowlęta przed hordami barbarzyńskich uchodźców.

Większa część książki dotyczy analizy wywiadów pod kątem stosunku do uchodźców oraz planu relokacji. Punkt wyjścia to opisanie rozumienia polskości, co stanowi ważne tło poglądów na temat uchodźców. W książce rozróżniam różne typy rozumienia polskości, pokazując tendencję do wykluczającego rozumienia narodu polskiego (odwołującego się nie tyle do etniczności, ile specyficznego rozumienia kultury), dającego się łatwo zmobilizować przeciwko różnym obcym postrzeganym jako kulturowo odmienni. W świetle badań sondażowych (zob. np. CBOS) nie dziwi, że w wielu wywiadach uchodźcy (utożsamiani z Syryjczykami, Arabami, muzułmanami) pojawiają się przede wszystkim jako zagrożenie dla polskiego narodu czy wręcz dla jego istnienia. W książce przyglądam się dokładnie różnym wymiarom tego zagrożenia, śledząc rozmaite sposoby esencjalizowania i naturalizowania różnic kulturowych/religijnych, które przybierają formę kulturowego i biologicznego rasizmu (islamofobii) – rzadko jednak otwarcie deklarowanego. O ile wcześniejsze studia pokazywały podobieństwa między islamofobią a antysemityzmem, argumentuję, że równie istotne, a może ważniejsze, są również analogie z anty-cyganizmem.

Oprócz wrogości wobec uchodźców wyróżniam również postawy przychylne i ambiwalentne. Postawy przychylne (welcomers) przybierały trzy postacie, które określam mianem: dyskursu otwartych granic (mówiąc w skrócie: każdy powinien mieć swobodę przemieszczania się) dyskursu wielokulturowości (Polsce dobrze zrobi nieco więcej kulturowej różnorodności) i dyskursu humanitarnego (trzeba pomóc ludziom w potrzebie). Nie było głosów opowiadających się za przyjęciem uchodźców, które odwoływały się do nakazów religijnych. Jeżeli w wywiadach pojawia się kwestia katolicyzmu, to w kontekście wyznacznika polskości, a przede wszystkim jako element zagrożonej polskości przez obcych. Nie pojawił się również argument pragmatyczny, np. przyjmijmy uchodźców, ponieważ jako państwo zobowiązaliśmy się prawnie do tego. W pewnym sensie niektórzy welcomers przypominali przeciwników przyjmowania uchodźców, tj. wiązali z uchodźcami wizję daleko idących zmian społecznych (np. Polska stanie się wielokulturowa). Mianem postaw ambiwalentnych określiłem głosy ludzi wahających się, nie mających zdania lub zgadzających się na przyjazd uchodźców pod pewnymi warunkami, które w dużej mierze pokazywały, że patrzyli na muzułmanów głównie przez pryzmat zagrożenia. Jednym w warunków akceptacji uchodźców była zwłaszcza bliskość religijna (chrześcijanie), a także na przykład praca (człowiek wartościowy to taki, który pracuje), a także normalność – bliżej nieokreślona, a więc zawsze podatna na zakwestionowanie.

Podsumowując, jak pisałem wcześniej, to bardzo rudymentarne streszczenie pomijające z jednej strony wiele szczegółów, a z drugiej wiele moich interpretacji. A wartość książki – myślę – leży przede wszystkim w szczegółach, na przykład wiwysekcji wypowiedzi o anty-islamskim charakterze, których nie można redukować tylko do biernej reprodukcji prawicowego politycznego dyskursu (duże znaczenie mały teź źródła transnarodowe – negatywne stereotypy krążące w sieciach migracyjnych). W przeciwieństwie do badań w Miastku, nie znalazłem większych (cokolwiek to znaczy w tym kontekście) różnic klasowych: bardzo różne dyskursy pojawiały się w wypowiedziach ludzi o rozmaitym statusie i odmiennej sytuacji ekonomicznej. Jedyne, co rzuca się w oczy: welcomers to na ogół ludzie z wyższym wykształceniem (biorąc pod uwagę nielosową próbę nie wspominałbym o tym, ale o podobnej zależności mówią inne badania, np. sondaże CBOSu). Moja książka sugeruje raczej, że kluczowe znaczenie dla stosunku wobec muzułmańskich uchodźców ma kwestia postrzegania różnic kulturowych, która w dużym stopniu jest niezależna od statusu społeczno-ekonomicznego. Sposób postrzegania różnic kulturowych wiąże się natomiast ze sposobem rozumienia narodu polskiego i szerszym strukturalnym kontekstem państwa narodowego z jego logiką symbolicznego i materialnego dzielenia ludzi na „nas” i „onych”.